Wstęp
Średniowieczną cywilizację charakteryzuje społeczeństwo
zamknięte, ostatecznie zdefiniowane i mocno osadzone na całym łańcuchu
autorytetów. Jego kształt ewoluował, bądź miał ewoluować, w kierunku
swoistego monolitu, spojonego przyjętą z góry ideologią, na której straży stał
niewzruszenie Kościół Katolicki. Świadomość przynależności do owego wzorcowego
modelu społecznego (christianitas) w sposób naturalny łaknęła
widomego punktu odniesienia w inności, pojętej jako zaprzeczenie
autorytatywnego ideału. Oprócz oczywistego wroga zewnętrznego, poszukiwano
niekiedy wrogów wewnętrznych, tych, którzy na wzór kretów
podkopywali filary panującego ładu. Wówczas zaś, gdy rzeczywistość prostego
ludu zawierała się w świecie uproszczonych wyobrażeń i widomej symboliki,
której najwydajniejszym nośnikiem były sztuki plastyczne, należało
owego szkodnika w sposób nie budzący wątpliwości oznaczyć, a mówiąc szczerze
poddać stygmatyzacji.
W czasach, gdy sposób ubierania się
najdoskonalej odzwierciedlał formalną przynależność stanową, za wszelką cenę
usiłowano zadekretować odpowiedni ubiór dla reprezentowania
odpowiedniego stopnia w hierarchii społecznej. Przekazy epoki pełne
są doniesień o surowych karach nakładanych na pyszałkowaty gmin, w sposób
oburzający sięgający po luksusowe ubiory, prawnie zarezerwowane dla szlachty i
patrycjatu. Przeprowadzano specjalne akcje, mające niegodnych futra z soboli
strojnisiów wykpić oraz pozbawić kosztownego odzienia.
Konsekwencją tego typu porządkowania
rzeczywistości było narzucanie specjalnego ubioru grupom, które znajdowały się
na marginesie ówczesnego społeczeństwa. Zdemaskowane, nie mogły dłużej oddawać
się potajemnemu sianiu zamętu wśród chrześcijan, rozpływając się w pobożnym
tłumie. Były niechybnie zdemaskowane i automatycznie wykluczone z
głównego nurtu życia społecznego.
Żydzi
Pierwsze regulacje dotyczące ubioru wyznawców
judaizmu pochodzą z czasów kalifatu Abbasydów. Harun ar Raszid nakazał
wyznawcom tolerowanych religii zaznaczać swą przynależność odpowiednimi
barwami. Żydzi mieli przypinać do swego odzienia kolor żółty, chrześcijanie zaś
niebieski. Bardziej restrykcyjne zasady przeznaczył dla owych mniejszości-
rzadko trzeźwy- Muttawakil, który uczynił z owej dyskryminacji sztukę
prześmiewczą. Chrześcijanie mieli, wedle jego rozkazów, nosić na szyi ogromne
drewniane krzyże, przypinać do piersi wizerunek świni, nad
drzwiami zaś swych domostw zawieszać hańbiącą podobiznę
diabła. Dla Żydów rezerwowano naszywki w kształcie małpy. Do
podobnych rozwiązań powrócił w 1003 r. niezrównoważony kalif Al- Hakim. Dość
tylko powiedzieć, iż wyznawcy judaizmu zostali przezeń zobligowani
do noszenia u szyi ciężkiej- blisko 3 kilogramowej- kuli, symbolizującej
jakoby oddawanie przez Izraelitów najwyższej czci głowie osła.
Charakterystyczne spiczaste czapki Żydów z
Norymbergii.
Czerwone nakrycie głowy- przykład z w ówczesnej ikonografii.
Tego typu kodyfikacje podjął w świecie chrześcijańskim
IV Sobór Laterański, który zobowiązał synów Abrahama do oznaczania swego
statusu odpowiednio wyróżniającymi się elementami ubioru. Przepisy
te były dość ogólne, a zatem pozostawiały szerokie pole
interpretacji lokalnym władzom świeckim i duchownym. Panowała zatem w owej
kwestii daleko posunięta różnorodność. Można jednak przedstawić najogólniejsze
jej zasady. Dla Żydów tradycyjnie już przeznaczano kolor żółty, w swej
symbolice głęboko hańbiący, wyrażający nienasyconą chciwość i nieopisane wiarołomstwo.
W praktyce elementem tym był najczęściej żółty krążek,
sięgający niekiedy 10 cm średnicy. Jedni widzieli w owym kształcie wyobrażenie
złotej monety, trafne odzwierciedlenie ówczesnego mniemania o Żydach
jako niewolnikach Mamony. Inni z kolei woleli upatrywać w
nim symbolu hostii, którą Żydzi odrzucili, krzyżując Chrystusa, a
teraz przyszło im znosić ją na sercu. Trzeba bowiem dodać, iż najczęściej
przypinano ów kawałek materii na lewej piersi, rzadziej na plecach bądź
ramieniu.
Kolejnym nieodłącznym elementem skodyfikowanej
garderoby był specyficzny kapelusz o szerokim rondzie i wysokim, stożkowatym
wierzchołku. Obowiązkowo czerwony, w sporadycznych tylko przypadkach zielony.
Na ziemiach niemieckich, gdzie najwcześniej się pojawiły, określano owe
nakrycia głowy mianem judenhat. Prawo, a także władze je wykonujące
były wówczas bezlitosne i za niedopełnienie obowiązku noszenia odpowiedniej
odzieży karano dotkliwymi grzywnami i konfiskatami. Skuteczność egzekucji owych
przepisów wielce pomnożono, oferując możliwość zagarnięcia szaty pozbawionej
odznaki każdemu, kto tylko doniósł o podobnym przypadku odpowiednim władzom.
Najczęściej pozostawiano Żydom wolną rękę w kwestii pozyskiwania czy
też wykonywania hańbiącej oznaki, chociaż jednostki tak cyniczne, jak król
Filip Piękny, sławny z osobliwych przedsięwzięć fiskalnych, nie omieszkały
uczynić z autoryzowanej dystrybucji tego typu znaków wcale intratnego
biznesu. Jak już powiedziano, rodzajów hańbiących znaków
dla ludności żydowskiej było wiele- znajdziemy zatem w przekazach
ikonograficznych między innymi: obowiązek noszenia niebieskich pasów na
plecach, odznak z literką S (od signum), wreszcie kół
czerwono-białych. Zapiski kronikarskie i pomniki prawa pozwalają
nadto stwierdzić, iż Żydów zmuszano niekiedy do zawieszania bądź
malowania na ubiorze odpowiednich tablic z wyobrażeniem Dziesięciu
Przykazań. Nakazywano im także zapuszczanie bród i pejsów, zawsze
dla lepszego odróżnienia od chrześcijan (czynił to chociażby cesarz Fryderyk II
Hohenstauf). I chociaż władze kościelne nakazywały wiernym
powstrzymywać gniew wobec napiętnowanych, wkrótce okazał się on nieodzowną
konsekwencją społecznego wykluczenia. Przemoc fizyczna, wszelkiego
typu szykany, które rodzą się w nieprzewidywalnym umyśle tłumu, były nader
częste i wówczas, gdy odpowiednie władze nie zdołały im zapobiec, niezwykle
drastyczne.
Średniowieczna odznaka hańbiąca przeznaczona dla
Żydów (żółty krążek).
W odniesieniu do kurtyzan ówczesna
opinia publiczna przejawiała nastawienie dość trzeźwe i praktyczne. Oficjalnie
panowało zgodne potępienie tego typu praktyk, w życiu codziennym pogodzono się
z istnieniem owych zawodów, a nawet dostrzegano ich
niewątpliwe zalety. Wbrew panującym stereotypom, stosunek do prostytucji
oraz szeroko pojętej seksualności przybrał oblicze świętoszkowate dopiero w
epoce renesansu. Wielką wagę dla tego zjawiska miała epidemia czarnej śmierci,
która zwróciła odczucia opini publicznej przeciwko zawodom nieczystym.
Kurtyzany nie uniknęły jednak dyskryminacji w interesującej nas epoce.
Jednakowo często co nieskutecznie występowano wówczas przeciwko ich zbytkowym
ubiorom. Interwencje te pobudzały dostojne i szlachetne damy, które ze zgrozą
patrzyły na przebogate odzienia pań o wątpliwej reputacji. Nadto zobligowano
prostytutki do noszenia na ramieniu wstążki o kolorze czerwonym bądź czarnym. W
Langwedocji polecano im nosić hańbiący sznur w charakterze pasa. Inne
ustawodawstwa przewidywały konieczność zakładania męskiego kapelusza czy też jasnoczerwonego
paska.
Trędowaci doświadczali dość ambiwalentnego nastawienia
ówczesnego świata. Z jednej strony byli symbolem cierpienia
i pokory, cnót jakże podziwianych w owej epoce, z drugiej odpychali
swą przerażającą fizjonomią, okropnym fetorem rozkładającego się ciała i
immanentną wręcz zakaźliwością. Szybko zatem zaczęto utożsamiać trąd
z niechybnym odbiciem szpetoty duszy. Choroba ta niemalże spoiła
się grzechem śmiertelnym, który domagał się sprawiedliwej kary
Boskiej. Trędowaci zostali wykluczeni z konwencjonalnych stosunków
społecznych. Przechodzili do świata na wpół umarłych, istot opuszczonych,
skazanych na wieczną tułaczkę na marginesie zdrowego społeczeństwa. Jakby sam
ich wygląd nie wystarczał, nakazano im nosić głęboko skrywający twarz kaptur, w
pobliżu zaś skupisk ludzkich intonować przewidziane pieśni i potrząsać
specjalną kołatką bądź dzwoneczkiem, często przytwierdzonym do butów, aby
wydobywany dźwięk niechybnie wieszczył nadciągające
zagrożenie. Rażone trądem osoby zobligowano nadto do intonowania
ponurej pieśni De profundis, a także wdziewania szarej odzieży z obowiązkową- w
niektórych rejonach – naszywką, wyobrażającą literę „L”.
Słynne wyobrażenie trędowatego ze średniowiecznego
manuskryptu. Charakterystyczny dzwoneczek.
Heretyk jako człowiek pozostający w konszachtach z
diabłem był zagrożeniem bez wątpienia najtrudniejszym do
zdemaskowania. Zarzucana mu fałszywa pobożność i niezwykła przebiegłość w
maskowaniu zbrodniczych przekonań czyniła zeń istotę niebezpieczną, swoistego
wilka wtopionego w nieświadome zagrożenia Pańskie stado. Nawet
odkryty już, a także poddany zabiegom mającym sprowadzić go na na łono
Kościoła, był on zbyt niebezpieczny, aby pozostawać anonimowym dla
przeciętnego członka wspólnoty. Postanowiono zatem, iż w trakcie
długoletniej pokuty winien ów heretyk nosić na swych piersiach i
plecach znak hańbiącego żółtego krzyża. Jeśli zaś był
krzywoprzysiężca, dodatkowo dwa języki czerwonego materiału albo opaskę z
wyobrażeniem płonącego stosu. Pokuta jego miała charakter publiczny, miała za
zadanie przywrócić spokój wspólnoty, której łączność z
Bogiem została zaburzona grzechem fałszywej wiary. Penitent stał boso przed
kościołem parafialnym w kolejne niedziele Wielkiego Postu, często na specjalnie
przygotowanym podwyższeniu. W jednej ręce trzymał świecę, w drugiej zaś wiązkę
drewna bądź chrustu, a zatem widome znaki grożącego za odstępstwo
stosu (tego typu symbolikę stosowano także w procesie rekoncyliacji). Niekiedy
zaś musiał odbywać cotygodniową upokarzającą podróż wzdłuż głównych ulic miasta
bądź wokół centralnego jego placu. Wówczas to obnażony do
pasa, uniżenie i boso znosił kolejne razy zadawane rózgą przez
kroczącego za nim kapłana.
Skruszony heretyk- lollarda. Charakterystyczne
atrybuty (świeca, pęk rózg).
Odrębną kategorię heretyków stanowili
zatwardziali- pertinaci oraz recydywiści- relapsi, których ciała poddawano zbawczemu działaniu ognia,
jedynej siły potrafiącej ostatecznie zneutralizować zagrożenie i pozbawić
lokalną społeczność ciążącej zmazy, nieuchronnie wzywającej sprawiedliwości w
postaci Boskiego gniewu. Główny aktor starannie wyreżyserowanego
widowiska egzekucji wdziewał specyficzną szatę hańbiącą. Najistotniejszym jej
elementem była prześmiewcza papierowa mitra, atrybut będący krzywym odbiciem
tradycyjnego nakrycia głowy prałatów Kościoła. Wykonana z papieru, osiągająca
ponad metr wysokości, stożkowata mitra zawierała sugestywne przedstawienia
diabłów wystawiających swe ogniste języki, względnie ciągnących za język
heretyka, ponadto schematyczne wyobrażenia czekających heretyka mąk
piekielnych, oraz proste hańbiące napisy (heresiarcha, haereticus, relapsus, latroetc.).
Heretycka mitra (papierowa). Wyobrażenie Jana Husa podążającego na
stos.
Osobną kategorię stanowią atrybuty i oznaki
hańbiące związane z wykonywaniem kar na honorze. Obdarzano nimi przestępców wystawionych na widok
publiczny w klatkach, przypiętych kuną do pręgierza bądź zmuszonych paradować
ku uciesze gawiedzi po miejskich placach.
Upadłym dziewczętom doprawiano słomiane warkocze
bądź zakładano słomiane korony. Poszczególne kategorie przestępców musiały
nosić wymyślne maski żelazne, przybierające kształt świni, osła bądź
diabła, często zaopatrzone w dzwoneczek, aby nikogo nie ominęła owa
prześmiewcza procesja. Dotkliwe musiało być dźwiganie u szyi dwóch
ciężkich kamieni hańbiących, razem z łańcuchem osiągających blisko 30 kg.
Przechodzącego w takim odzieniu skazańca każdy mógł bezkarnie opluć,
szturchnąć, obrzucić łajnem czy zgniłym warzywem. Podobne widowiska pozwalały
zatem dać upust najmroczniejszym zakamarkom psychologii tłumu. Na owych
kamieniach znajdowały się proste rysunki oddające charakter i rangę
przestępstwa, takie jak wyciągnięte języki, wyobrażenie psa, a nawet fallusa,
to ostatnie zarezerwowane dla kobiet o podejrzanych obyczajach seksualnych.
Pogrążeni w szponach hazardu musieli liczyć się z możliwością noszenia
hańbiącego naszyjnika z nanizanymi nań
drewnianymi kostkami, kartami i innymi ewidentnymi
symbolami zgubnego nałogu.
O wiele jednak gorszym od wszystkich wymienionych
oznak i rytuałów było piętno na całe życie. Wypalenie na skórze
skazańca odpowiedniego znaku pozbawiało go kluczowego w owej epoce honoru do
końca jego dni. Oprócz oczywistych walorów ostrzegawczych,
czytelnych dla uczciwych członków wspólnoty, przekazywały owe piętna
informacje o przeszłości rzezimieszka dla organów ścigania i sądzenia. Można
sobie zatem wyobrazić, iż niektórzy byli podówczas
prawdziwą chodzącą kartoteką.
Początkowo piętnowano za pomocą narzędzi
codziennego użytku, chociażby ciężkich kluczy. Za ich pomocą nakazał piętnować
policzki złodziei władca Norwegów, Magnús Hákonarson. Później zlecano wykonanie
specjalnych prętów zwieńczonych krążkami na wzór pieczęci. Znaki wypalane przestępcy miały swe określone
znaczenie. Mogły odpowiadać przestępstwu, jakie popełnił, karze, jaką miał
odbyć, np. koło egzekucyjne czy szubienica, wreszcie miastu bądź
państwu, w jakim popełnił swe wykroczenie (skrót, pierwsza litera,
herb etc.).
Bez wątpienia ciekawym aspektem kary wykonanej
na honorze skazanego na śmierć przywódcy buntu w Kolonii było
wystawienie na jego posesji specjalnego słupa, na którym na wieczną hańbę
jego i jego rodziny zamieszczono odlew głowy skazańca. Równie
czytelnie jawiło się każdemu obserwatorowi obcięcie ucha
nakrytemu złodziejowi, wydłubanie oczu spiskowca, czy
pozbawienie dwóch palców krzywoprzysiężcy.
Zagadnienie narzędzi i stałych urządzeń do
wykonywania kar na honorze nadaje się na osobny wpis, w którym przedstawić
można chociażby typologię płaszczów hańbiących, koron, rytuałów etc. Jeśli
będziecie zainteresowani, postaram się poszperać głębiej w owej dziedzinie i
napisać coś wiarygodnego, bowiem narosło wokół tego wiele mitów i
nieporozumień.
W trakcie pisania powyższego artykułu korzystałem między innymi z:
I. Abrahams, Życie codzienne Żydów w średniowieczu, Warszawa 1996.
"Badge Jewish",
w: Encyclopaedia Judaica, vol. 4, 1971.
B. Geremek, Ludzie
marginesu w średniowiecznym Paryżu, Poznań 2003.
J. Le Goff, Kultura średniowiecznej
Europy, Warszawa 1970.
P. Kras, Ad
abolendam diversarum haeresium pravitatem System inkwizycyjny w średniowiecznej
Europie, Lublin 2006.
W. Maisel, Archeologia prawna Europy, Warszawa- Poznań 1989.
D. Nirenberg, Communities of violence: persecution of minorities in the Middle Ages, Princeton 1995.
R. I. Moore, The Formation Of A Persecuting Society: Power And Deviance In Western
Europe, 950-1250, 2
ed, Oxford 2006.