Zbrodnia
bratobójstwa popełniona u zarania Rzymu niczym
przekleństwo ciążyła nad jego długimi
dziejami. Historia najwspanialszego starożytnego imperium jest bowiem w dużej mierze opowieścią
o cierpieniu i okrucieństwie. Poniższy tekst zgodnie z ideą bloga zaznajomi czytelnika (może uda się czymś zaskoczyć i
bardziej wyrobionych?) z najbardziej jaskrawymi przejawami rzymskiej atrocitas.
Religia
Wierzenia starożytne,
w których przez cały okres rozwoju tkwił pierwiastek religii archaicznych, zawierały
szereg odpychających dziś elementów. Krwawa ofiara
odgrywała zasadniczą rolę we wszystkich religiach starożytnych. Stanowiła
namacalny dowód pobożności ofiarnika w bezpośredniej komunikacji z bóstwem. Przeprowadzana najczęściej
w skupieniu, regulowana drobiazgowym rytuałem przeistaczała się niekiedy w
prawdziwie krwawy spektakl z niekontrolowanym udziałem tłumu.
Ofiary zwierzęce
Przypadające
na 15 marca Fordicidia należały do świąt związanych z cyklem agrarnym, zapewniających obfite zbiory i płodność
zwierząt. Ziemia - jak sądzono- najchętniej przyjmowała ofiarę z brzemiennego zwierzęcia (symbolu zapłodnienia). Rzymianie zwykli wówczas wrzucać do ognia płód
cielęcia wyrwany z łona żyjącej jeszcze matki. Obchodzone miesiąc później obrzędy ku czci bogini zbiorów
Ceres (tzw. Cerialia) przewidywały okrutny obyczaj palenia lisów.
Zwierzętom przywiązywano do ogonów płonące pochodnie, po czym pędzono w
groteskowej gonitwie w cyrku. Wskrzeszając tym samym archaiczny mit, starano
się odsunąć zagrożenie pożaru zbiorów (obok suszy i rdzy zbożowej częstej przyczyny ich utraty). Zwierzęta traktowano zatem jako ofiarę zastępczą
(swoista prewencja- lepiej zaspokoić boga zanim sam się o upomni o coś
większego). W obchodzonym przez latyńskich rybaków święcie ku czci rzeki Tyber (ludi piscatorii) ciskano w ogień żywe ryby. Podobnie
czyniono w czasie wulkanaliów (ku czci Wulkana-Hefajstosa), kiedy to każdy mógł
podejść do paleniska i wrzucić doń niewielkie żyjące zwierzęta w ofierze
zastępczej za swoją duszę. Co roku wreszcie ulice Rzymu oglądały osobliwy
pochód upamiętniający katastrofę najazdu
galijskiego z początków IV w. p.n.e. W czasie tzw. supplicia canum (karanie psów), święta przypadającego na 3 dzień sierpnia,
przybijano do krzyża psa, po czym obnoszono w procesji w okolicach Circus Maximus. W ten sposób zwierzęta
te co roku ponosiły karę za to, że nie ostrzegły Rzymian o
szturmie Galów na Kapitol (wzgórze-centrum religijne i ostatni bastion
obrońców). Wyręczyły je wówczas jak
wiadomo słynne gęsi kapitolińskie, które w tym samym pochodzie przystrajano i
obnoszono z wielkim szacunkiem. Być może
zresztą całą historię spreparowano później dla uzasadnienia niezrozumiałego już
obrzędu.
Ofiary z ludzi
Charakterystyczny
dla mentalności wyznawców dawnych religii był głęboki niepokój przed boskim gniewem. Rzymianie wyjątkowo
trwożliwie pochodzili do wszelkich wyjątkowych zjawisk, dopatrując się w nich zapowiedzi
rychłej kary. W czasie klęsk i niepokojów mnożą się lokalne świadectwa o deszczach
kamieni, krwawiących zbożach, dwugłowych
płodach i tego typu złowróżbnych znakach. Wyjątkową panikę wywołał w 209 r. p.n.e.
poród dwupłciowego dziecka (hermafrodyty).
Wezwani natychmiast haruspicy (wróżbici etruscy, specjalizujący się we
wróżbach z wnętrzności zwierząt) stwierdzili, że niemowlę musi zostać utopione jak najdalej od miasta. Tak
też uczyniono, wyrzucając zamknięte w skrzyni dziecko na pełne morze (w czasach
spokoju podobne zdeformowane istoty traktowano jako podarunek dla wysmakowanego
odbiorcy np. cesarza).
I chociaż
Rzymianie stale odżegnywali się od barbarzyńskiego zwyczaju składania ofiar z
ludzi, przy czym niezmiennie przypisywali go swym największym wrogom
(szczególnie Kartagińczykom), to sami w
czasie największych klęsk bitewnych uciekali się do tego ostatecznego środka
przebłagania bóstw. Zagrożona
przez plemiona celtyckie republika w 228 p.n.e. szukała wybawienia we
wskrzeszeniu starego, być może etruskiego obrzędu. Polegał on na zakopaniu
żywcem schwytanych przedstawicieli wrogich ludów. I tak na Forum Boarium (miejsce
sprzedaży bydła) ów okrutny los spotkał dwie pary (kobiety i mężczyzn)
galijskiego i greckiego pochodzenia złożonych w ofierze podziemnym bogom. Zaledwie
kilkanaście lat później w identyczny sposób ratowano Italię cierpiącą pod
jarzmem okupacji Hannibala. Trudno powiedzieć, czy posunięto się do tego pod
wpływem ściśle religijnych zaleceń czy raczej starano się ułagodzić tym wrzenie
mieszkańców przerażonych postępem
wrogich wojsk. Motywy te zresztą ściśle
się ze sobą łączą. Historia
rzymska zna jeszcze kilka przekazów, które mogłyby świadczyć o ewentualnych
krwawych ludzkich ofiarach, ale mają one charakter dość wątpliwy (jak krwawe
saturnalia nad Dunajem czy rytualna egzekucja żołnierzy skazanych przez
Cezara, których głowę przybito do Regii (budynek o znaczeniu religijnym).
Przemoc na
arenie
Od wieków amfiteatr
słusznie uchodzi za symbol rzymskiego okrucieństwa. Pobudzony tłum dziesiątkami
tysięcy gardeł domagał się krwi. Nic dziwnego. Już kilka dni przed zawodami ściany
miejskich budynków pokrywały afisze zapowiadające krzyżowanie jeńców,
rozszarpywanie chrześcijan przez lwy czy pokaz umiejętności najlepszych szkół gladiatorskich.
Na arenie sycono oczy nie tylko walkami zawodowców, ale i wymyślnymi egzekucjami
przestępców zwanych noxii ( noxii ad
gladium ludi damnati – skazani na
walkę na śmierć i życie) quasi-polowaniami tzw. venationes czy pozorowanymi (nie mylić z bezkrwawymi) bitwami morskimi (naumachie).
Gladiatorzy
Organizatorzy
(editores) stawali na głowie, aby to właśnie ich igrzyska zapamiętano jako najbardziej
spektakularne. Jedną z niezawodnych metod było pomysłowe zestawianie
przeciwników. Wszyscy wiemy o podstawowych typach gladiatorów różniących się
ekwipunkiem i sposobem walki, ale za Domicjana chętnie oglądano walki karłów, a
także szczególnie zabawne i nieporadne zmagania
tzw. andabatae, wojowników występujących
na arenie z zasłoniętymi oczami. Jerome
Carcopino sugerował nawet (błędnie odczytując jeden z wierszy Stacjusza), że
Domicjan zestawiał walki kobiet przeciw karłom, co wydaje się mało
prawdopodobne. Żaden z innych autorów (nawet
łasy na wszelkie ciekawostki Swetoniusz) nie wspomina bowiem o walkach kobiet z
mężczyznami. Ponawiane edykty cesarskie zakazujące walki na arenie szlachetnych
kobiet z kręgów senatorskich i ekwitów mogą świadczyć o dość dużej skali procederu. Z drugiej jednak strony brak w łacinie klasycznej odrębnej nazwy dla „gladiatory”
[zgodnie z regułami tego pięknego języka zwać by się musiała „gladiatrix”].
Kobieta na
arenie pozostawała chyba zatem czymś wyjątkowym, należąc do tej samej klasy
ekstrawagancji co karły czy egzotyczne zwierzęta wyłapywane w najdalszych
zakątkach imperium. Cel pozostawał ten sam- sława i podziw dla sponsora
igrzysk. Za czasów republiki organizacja wystawnych i ekstrawaganckich zawodów
była doskonałą metodą zbierania poparcia przed wyborami. Za czasów cesarstwa
dochodzi do monopolizacji, większość praw w tym zakresie kumuluje bowiem imperator,
który stale uświetnia swoje panowanie. Niespokojny tłum daje się obłaskawić
rozrzucaniem monet, setką dni świątecznych w stolicy i rozdawnictwem chleba. Plebs
bywał kapryśny i wyczulony na punkcie swojej godności (pomimo niskiej
kondycji społecznej należał przecież do grona obywateli rzymskich). Arena dawała
mu pozory uczestniczenia w wyższej kulturze elit. Wedle świadectw Marcjalisa zawartych w Liber spectaculorum (Księga widowisk)
otwarcie koloseum uświetniono serią krwawych scen mitologicznych. Przekazy te
budzą kontrowersje wśród historyków, niektórzy nie wierzą w ich wiarygodność,
inni przeciwnie dostrzegają w nich
logiczne rozwinięcie idei krwawego sportu. Poprzestańmy na ich przytoczeniu.
Herakles na arenie
W jednej z
nich kobieta zostaje unieruchomiona w sposób umożliwiający kopulację z pobudzonym
bykiem. Odgrywa tym samym rolę występnej Pazyfae, która przez kontakt ze zwierzęciem
powiła monstrualnego Minotaura (przypomnijmy, że Pazyfe ukryła się w drewnianej
krowie zbudowanej na tę okazję). Innym
razem skazaniec przebrany za Orfeusza zmuszony jest do grania na lirze naśladując owego słynnego śpiewaka, który zwykł swym głosem
obłaskawiać dzikie zwierzęta. Rzeczywistość krwawego przedstawienia pozostawała
jednak nieubłagana – jeden z niedźwiedzi odstępuje od scenariusza i rozszarpuje
biedaka na strzępy.
Szczególnie
nośnym motywem było męczeństwo Heraklesa usiłującego zedrzeć z siebie magiczną koszulę
Dejaniry, zadającą niewysłowione cierpienia. Heros wkrótce daje za
wygraną i rzuca się na płonący stos. Tzw. tunica
molesta musiała być dość popularnym rekwizytem,
bowiem obraz skazańca wciśniętego w nasączone łatwopalnym materiałem szaty uparcie powraca w źródłach epoki. W
ten sposób słynny z perwersji Neron kazał oświetlać swe ogrody chrześcijanami
służącymi za żywe pochodnie. Jak domyśla się Coleman scenę z pożarciem Dedala
przez niedźwiedzia odgrywano poprzez opuszczanie
przebranego zań skazańca na specjalnym urządzeniu. Marcjalis
wspomina wreszcie nieszczęśnika, który odgrywał przed widownią słynny epizod z wczesnej historii Rzymu. Jako
Mucius Scaevola (mańkut) opala swą rękę w ogniu. (Scaevola miał w ten sposób
dowieść swojego męstwa w obliczu etruskiego króla).
Do
mitologizacji widowiska odniósł się także Tertulian nieprzejednany krytyk
rzymskiej religii i związanych z nią obyczajów. Z jego przekazu wynika, że
publiczność mogła obejrzeć na arenie samokastrację nieszczęśnika odgrywającego
słynną scenę z mitu o bogini Kybele i jej kochanku Attysie, który pozbawił się
męskości pragnąc w całości oddać się bogini. Historycy sądzą, że w tym
przypadku skazańca postawiono przed bolesnym wyborem- albo pozbawi się
przyrodzenia, albo zostanie zabity (podobny motyw pojawia się u Thietmara,
kiedy przybici do mostu cudzołożnicy w
kraju Bolesława Chrobrego dostawali nóż,
dzięki któremu mogli się „wyrwać z opresji”).
Pozbycie się ciał
Co robiono z
ciałami skazańców? Przy ówczesnym stanie higieny bez wątpienia stanowiło to
ogromne wyzwanie. Niechętni wobec Kaliguli historycy rzymscy utrzymywali, że
regularnie karmił on ludzkimi ciałami dzikie bestie, które utrzymywano w
Rzymie. Ale byłoby to zjawisko raczej
wyjątkowe. Częściej wrzucano je do zbiorowych mogił, chociaż w Rzymie istniały
i miejsca, gdzie publicznie eksponowano ciała skazańców aż do ostatecznego rozkładu.
Chętnie także (co musi nas szokować) wrzucano je do Tybru, co wiele razy
skutkować miało epidemią (epidemią skończyła się jedna z naumachii, po której setki ciał „marynarzy” pływało na jednym ze sztucznym zbiorników wodnych,).
Venationes
W
amfiteatrze zwierzęta obok pokazów tresury walczyły w nierównej walce z uzbrojonymi tzw. (venatores/bestiarii) lub
wykonywały wyrok rozszarpania bezbronnej ofiary. Specjalnie szkolone i głodzone
często jednak niechętnie opuszczały klatki i odmawiały walki. Wówczas zmuszano
je do tego rozgrzanym prętem bądź przeganiano wiązkami zapalonej słomy. Byki już
w czasie walki rozjuszano wbijając im w ciało małe płonące ostrza. Zwierzęta
zaś szczególnie niechętne walce spinano łańcuchami, co musiało w końcu
doprowadzić do konfrontacji.
Pozostające
w dyspozycji cesarzy zasoby pozwalały na
organizację prawdziwych rzezi. W czasie cyklu zawodów związanych z otwarciem Koloseum
w 80 roku n.e. życie straciła niewyobrażalna liczba 9 tysięcy sztuk. Kilkadziesiąt lat później triumfy Trajana na wschodzie uświetniono 10 tysiącami
ubitych zwierząt (przewyższając Flawiuszy). Zestawiano przy tym wszelkie pary zwierząt żyjących w
różnych środowiskach naturalnych. Czasem dochodziło do dość kuriozalnych konfrontacji,
jak walka niedźwiedzia z foką czy pytonem. Uwagę Marcjalisa szczególnie
przykuła potyczka nosorożca z niedźwiedziem. Ten pierwszy- jak zauważył poeta-
był zupełnie niezainteresowany swym przeciwnikiem. Jednak gdy został odpowiednio rozjuszony, błyskawiczną
szarżą wyrzucił niedźwiedzia wysoko w powietrze, raniąc przy tym śmiertelnie. W walce z bykami zręcznością popisywali się Tesalowie, którzy w pełnym galopie z wielką wprawą łamali karki uciekających
byków (łapali linami za rogi po
czym gwałtownie je przyciągali). Niejednokrotnie zalewano arenę, każąc
zwierzętom walczyć w wodzie. W 2 r. p.n.e. w specjalnie przygotowanym basenie
zabito w ten sposób 38 krokodyli. Tradycja wykorzystania zwierząt do wykonywania
kar śmierci poprzedzała zresztą walki na arenie. Już Lucjusz Emiliusz Paulus po serii
oszałamiających zwycięstw w III wojnie
macedońskiej w roku 167 p.n.e. w czasie
świętowania sukcesów wydał dezerterów z własnej armii na stratowanie przez
słonie.
Zwierzęta
angażowano- jak wiadomo- również w scenach mitologicznych. W jednej z nich postać
przebrana za Dianę, patronkę łowów, przeszyła włócznią prośną świnię, która w
agonii wydała na świat potomstwo (zapewne właśnie obejrzenia porodu oczekiwała
widownia). W ten sposób zobrazowano podwójną funkcję Diany- patronki łowów i
narodzin. Wymuszony poród cielęcia na oczach widowni wspomniał także sam
Tacyt.
Zakończenie
Kilka słów komentarza.
Tekst nie ma służyć jakiejkolwiek etycznej ocenie cywilizacji rzymskiej. Byłoby
to zadanie niezwykle trudne, a przy tym z góry obciążone błędem anachronizmu.
Człowiek współczesny, który w tzw. państwach cywilizowanych w dużej mierze
oddalił od siebie śmierć i cierpienie (względny pokój, brak kar cielesnych,
oderwanie konsumenta od produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego, masowe
użycie środków przeciwbólowych i znieczulających, idea praw naturalnych
przysługujących każdemu człowiekowi etc.) miałby trudności ze zrozumieniem roli
przemocy w świecie antycznym. Człowiek starożytny od narodzin zanurzony był w
niezwykle brutalnej rzeczywistości. Od dzieciństwa wychowywany biciem nie uważał
niewolników czy przedstawicieli niższego stanu za istoty obdarzone równym mu człowieczeństwem.
Walcząc na wojnach oglądał pola zasłane okaleczonymi ciałami poległych.
Przy żałosnym stanie ówczesnych służb policyjnych i dość niewydolnej władzy
centralnej chciał naocznie upewniać się o tym, że przestępcy są odpowiednio karani. Stąd też wiszące
przed bramami miast zwłoki przestępców czy pokazy publicznych kaźni nie mogły wywoływać większego poruszenia. Trudno powiedzieć jak częstym zjawiskiem było
nasycanie oczu podcinaniem gardeł walczących nieszczęśników w czasie wystawnych
uczt rzymskich senatorów, ale wiemy, że ściany jadalni w domach bogatych Rzymian ozdabiano niekiedy brutalnymi
scenami walk gladiatorów. Fakt odnalezienia w Pompejach terakotowej
butelki służącej do karmienia dziecka z
wyobrażeniem gladiatora dość chyba mówi o rzymskiej mentalności.
Z jednej
jeszcze powodu należy powstrzymać się od ferowania wyroków. Materiał, który
wyselekcjonowałem ma w dużej mierze charakter anegdotyczny. Są to pojedyncze
wzmianki w źródłach różnego rodzaju (prawnych, literackich, epigraficznych,
archeologicznych), trudno na ich podstawie wyrokować o skali występowania
podobnych zjawisk w kulturze rzymskiej.
Jedno jest
pewne cywilizacja rzymska pozostaje wyjątkowa pod względem instytucjonalizacji
i różnorodności form krwawych widowisk, które stały się trwałym elementem jej tożsamości. Najbardziej
uderzające są właśnie tkwiące w rzymskim okrucieństwie elementy rozrywki i
przyjemności. Obserwowanie cierpienia zadawanego w sposób wyrafinowany było
jednym z niewielu luksusów, na które mógł sobie pozwolić przeciętny zjadacz
państwowego chleba w Rzymie.
P.S. Trudno na
koniec nie uczynić odniesienia do mitu średniowiecza (obie epoki uwielbiam w
równym stopniu), które zupełnie niesłusznie uważane jest za epokę wyjątkowo
okrutną w dziejach ludzkości.
P.S. 2 Druga część obejmie prawo karne, dyscyplinę w wojsku oraz traktowanie niewolników.
Pisząc tekst wykorzystałem m.in.
D. L. Bomgardner, The Story of the Roman Amphitheatre, London- New York 2000.
C. M.Coleman, Fatal Charades- Roman Executions Staged as Mythological Enactments, in: The Journal of Roman Studies, vol.80, (1990), s. 44-73.
M. Jaczynowska, Religie świata rzymskiego, Warszawa 1990.
G. Jennison, Animals for Show and Pleasure in Ancient Rome, Manchester 1937.
I. Kaczor, Deus, Cultus, Ritus. Studium na temat charakteru religii starożytnych Rzymian, Łódź 2012.
D. G. Kyle, Spectacles of Death in Ancient Rome, London-New York 1998.
K. Nossov, Gladiator. Rome's Bloody Spectacle, Osprey Publ. 2009.
P. Plass, The Game of Death in Ancient Rome, Wisconsin 1995.
H. Scullard, Festivals and Ceremonies of The Roman Republic, London 1981.
Wciagajacy artykuł, mimo brutalnej, historycznej tresci :)
ReplyDeleteCzekam z niecierpliwością na teksty poświęcone prawu rzymskiemu!
ReplyDeleteDzięki! Miło, że tu zaglądasz. Jeśli chodzi o prawo rzymskie, to oczywiście będzie, ale raczej karne (z nawiązaniem do średniowiecza). Cywilne chyba się nie sprzeda:)
DeleteTrymusie, ogromnie miło widzieć Cię ponownie piszącego! Oczekuję kolejnych wpisów i liczę, że to powrót na dłużej do blogowania.
ReplyDeleteCóż,mogę tylko obiecać większą systematyczność. Najbliższe plany to Czarna Śmierć i kolejna część rzymskiego okrucieństwa.
DeleteBardzo ciekawy blog. Znam Cię z wykopu i zawsze chętnie czytam twoje wypowiedzi
ReplyDelete