Thursday, 6 February 2014

Rzymskie okrucieństwo cz. 1 [religia i arena]



   Zbrodnia bratobójstwa popełniona u zarania  Rzymu niczym przekleństwo ciążyła nad  jego długimi dziejami. Historia najwspanialszego starożytnego imperium jest bowiem w dużej mierze opowieścią o cierpieniu i okrucieństwie. Poniższy tekst  zgodnie z ideą bloga  zaznajomi czytelnika (może uda się czymś zaskoczyć i bardziej wyrobionych?) z najbardziej jaskrawymi przejawami rzymskiej atrocitas.

       Religia

   Wierzenia starożytne, w których przez cały okres rozwoju tkwił pierwiastek religii archaicznych, zawierały szereg odpychających  dziś elementów. Krwawa ofiara odgrywała zasadniczą rolę we wszystkich religiach starożytnych. Stanowiła namacalny dowód pobożności ofiarnika w bezpośredniej komunikacji z bóstwem. Przeprowadzana najczęściej w skupieniu, regulowana drobiazgowym rytuałem przeistaczała się niekiedy w prawdziwie krwawy spektakl z niekontrolowanym udziałem tłumu.

Ofiary zwierzęce

Przypadające na 15 marca Fordicidia należały do świąt  związanych z cyklem agrarnym, zapewniających obfite zbiory i płodność zwierząt. Ziemia - jak sądzono- najchętniej przyjmowała ofiarę  z  brzemiennego zwierzęcia (symbolu zapłodnienia). Rzymianie zwykli wówczas wrzucać do ognia płód cielęcia wyrwany z łona żyjącej jeszcze matki. Obchodzone  miesiąc później obrzędy ku czci bogini zbiorów Ceres (tzw. Cerialia)  przewidywały okrutny obyczaj palenia lisów. Zwierzętom przywiązywano do ogonów płonące pochodnie, po czym pędzono w groteskowej gonitwie w cyrku. Wskrzeszając tym samym archaiczny mit, starano się odsunąć zagrożenie pożaru zbiorów (obok suszy i rdzy zbożowej częstej przyczyny ich utraty). Zwierzęta traktowano zatem jako ofiarę zastępczą (swoista prewencja- lepiej zaspokoić boga zanim sam się o upomni o coś większego). W obchodzonym przez latyńskich rybaków  święcie ku czci rzeki Tyber (ludi piscatorii) ciskano w ogień żywe ryby. Podobnie czyniono w czasie wulkanaliów (ku czci Wulkana-Hefajstosa), kiedy to każdy mógł podejść do paleniska i wrzucić doń niewielkie żyjące zwierzęta w ofierze zastępczej za swoją duszę. Co roku wreszcie ulice Rzymu oglądały osobliwy pochód upamiętniający  katastrofę najazdu galijskiego z początków IV w. p.n.e. W czasie tzw. supplicia canum (karanie psów), święta przypadającego na 3 dzień sierpnia, przybijano do krzyża psa, po czym obnoszono w procesji w okolicach Circus Maximus. W ten sposób zwierzęta te  co roku ponosiły  karę za to, że nie ostrzegły Rzymian o szturmie Galów na Kapitol (wzgórze-centrum religijne i ostatni bastion obrońców). Wyręczyły je  wówczas jak wiadomo słynne gęsi kapitolińskie, które w tym samym pochodzie przystrajano i obnoszono z wielkim szacunkiem.  Być może zresztą całą historię spreparowano później dla uzasadnienia niezrozumiałego już obrzędu.

   Ofiary z ludzi

   Charakterystyczny dla mentalności wyznawców dawnych religii był głęboki niepokój  przed boskim gniewem. Rzymianie wyjątkowo trwożliwie pochodzili do wszelkich wyjątkowych zjawisk, dopatrując się w nich zapowiedzi rychłej kary. W czasie klęsk i niepokojów mnożą się lokalne świadectwa o deszczach kamieni, krwawiących zbożach,  dwugłowych płodach i tego typu złowróżbnych znakach. Wyjątkową panikę wywołał w 209 r. p.n.e. poród dwupłciowego dziecka (hermafrodyty).  Wezwani natychmiast haruspicy (wróżbici etruscy, specjalizujący się we wróżbach z wnętrzności zwierząt) stwierdzili, że niemowlę musi  zostać utopione jak najdalej od miasta. Tak też uczyniono, wyrzucając zamknięte w skrzyni dziecko na pełne morze (w czasach spokoju podobne zdeformowane istoty traktowano jako podarunek dla wysmakowanego odbiorcy np. cesarza).

   I chociaż Rzymianie stale odżegnywali się od barbarzyńskiego zwyczaju składania ofiar z ludzi, przy czym niezmiennie przypisywali go swym największym wrogom (szczególnie Kartagińczykom), to sami  w czasie największych klęsk bitewnych uciekali się do tego ostatecznego środka przebłagania bóstw. Zagrożona przez plemiona celtyckie republika w 228 p.n.e. szukała wybawienia we wskrzeszeniu starego, być może etruskiego obrzędu. Polegał on na zakopaniu żywcem schwytanych przedstawicieli wrogich ludów. I tak na Forum Boarium  (miejsce sprzedaży bydła) ów okrutny los spotkał dwie pary (kobiety i mężczyzn) galijskiego i greckiego pochodzenia złożonych w ofierze podziemnym bogom. Zaledwie kilkanaście lat później w identyczny sposób ratowano Italię cierpiącą pod jarzmem okupacji Hannibala. Trudno powiedzieć, czy posunięto się do tego pod wpływem ściśle religijnych zaleceń czy raczej starano się ułagodzić tym wrzenie mieszkańców  przerażonych postępem wrogich wojsk.  Motywy te zresztą ściśle się ze sobą łączą. Historia rzymska zna jeszcze kilka przekazów, które mogłyby świadczyć o ewentualnych krwawych ludzkich ofiarach, ale mają one charakter dość wątpliwy (jak krwawe saturnalia nad Dunajem czy rytualna egzekucja żołnierzy skazanych przez Cezara, których głowę przybito do Regii (budynek o znaczeniu religijnym).


Przemoc na arenie


   Od wieków amfiteatr słusznie uchodzi za symbol rzymskiego okrucieństwa. Pobudzony tłum dziesiątkami tysięcy gardeł domagał się krwi. Nic dziwnego. Już kilka dni przed zawodami ściany miejskich budynków pokrywały afisze zapowiadające krzyżowanie jeńców, rozszarpywanie chrześcijan przez lwy czy pokaz umiejętności najlepszych szkół gladiatorskich. Na arenie sycono oczy nie tylko walkami zawodowców, ale i wymyślnymi egzekucjami przestępców zwanych noxii ( noxii ad gladium ludi damnati – skazani na walkę na śmierć i życie) quasi-polowaniami tzw. venationes czy pozorowanymi (nie mylić z  bezkrwawymi) bitwami morskimi (naumachie).

     Gladiatorzy

   Organizatorzy (editores) stawali na głowie, aby to właśnie ich igrzyska zapamiętano jako najbardziej spektakularne. Jedną z niezawodnych metod było pomysłowe zestawianie przeciwników. Wszyscy wiemy o podstawowych typach gladiatorów różniących się ekwipunkiem i sposobem walki, ale za Domicjana chętnie oglądano walki karłów, a także szczególnie zabawne i nieporadne  zmagania tzw. andabatae, wojowników występujących na arenie z zasłoniętymi oczami.  Jerome Carcopino sugerował nawet (błędnie odczytując jeden z wierszy Stacjusza), że Domicjan zestawiał walki kobiet przeciw karłom, co wydaje się mało prawdopodobne.  Żaden z innych autorów (nawet łasy na wszelkie ciekawostki Swetoniusz) nie wspomina bowiem o walkach kobiet z mężczyznami. Ponawiane edykty cesarskie zakazujące walki na arenie szlachetnych kobiet z kręgów senatorskich i ekwitów mogą świadczyć o dość dużej  skali procederu. Z drugiej jednak strony brak  w łacinie klasycznej odrębnej nazwy dla „gladiatory” [zgodnie z regułami tego pięknego języka zwać by się musiała  „gladiatrix”].
 
   Kobieta na arenie pozostawała chyba zatem czymś wyjątkowym, należąc do tej samej klasy ekstrawagancji co karły czy egzotyczne zwierzęta wyłapywane w najdalszych zakątkach imperium. Cel pozostawał ten sam- sława i podziw dla sponsora igrzysk. Za czasów republiki organizacja wystawnych i ekstrawaganckich zawodów była doskonałą metodą zbierania poparcia przed wyborami. Za czasów cesarstwa dochodzi do monopolizacji, większość praw w tym zakresie kumuluje bowiem imperator, który stale uświetnia swoje panowanie. Niespokojny tłum daje się obłaskawić rozrzucaniem monet, setką dni świątecznych w stolicy i rozdawnictwem chleba. Plebs bywał kapryśny i wyczulony na punkcie swojej godności (pomimo niskiej kondycji społecznej należał przecież do grona obywateli rzymskich). Arena dawała mu pozory uczestniczenia w wyższej kulturze elit.  Wedle świadectw Marcjalisa zawartych w Liber spectaculorum (Księga widowisk) otwarcie koloseum uświetniono serią krwawych scen mitologicznych. Przekazy te budzą kontrowersje wśród historyków, niektórzy nie wierzą w ich wiarygodność, inni  przeciwnie dostrzegają w nich logiczne rozwinięcie idei krwawego sportu. Poprzestańmy na ich przytoczeniu.

Herakles na arenie

W jednej z nich kobieta zostaje unieruchomiona w sposób umożliwiający kopulację z pobudzonym bykiem. Odgrywa tym samym rolę występnej Pazyfae, która przez kontakt ze zwierzęciem powiła monstrualnego Minotaura (przypomnijmy, że Pazyfe ukryła się w drewnianej krowie zbudowanej na tę okazję).  Innym razem skazaniec przebrany za Orfeusza zmuszony jest do grania na lirze  naśladując owego  słynnego śpiewaka, który zwykł swym głosem obłaskawiać dzikie zwierzęta. Rzeczywistość krwawego przedstawienia pozostawała jednak nieubłagana – jeden z niedźwiedzi odstępuje od scenariusza i rozszarpuje biedaka na strzępy.

   Szczególnie nośnym motywem było męczeństwo Heraklesa usiłującego zedrzeć z siebie magiczną koszulę Dejaniry, zadającą niewysłowione cierpienia. Heros wkrótce daje za wygraną i rzuca się na płonący stos. Tzw. tunica molesta musiała być  dość popularnym rekwizytem, bowiem obraz skazańca wciśniętego w nasączone łatwopalnym  materiałem szaty uparcie powraca w źródłach epoki. W ten sposób słynny z perwersji Neron kazał oświetlać swe ogrody chrześcijanami służącymi za żywe pochodnie. Jak domyśla się Coleman scenę z pożarciem Dedala przez niedźwiedzia odgrywano poprzez  opuszczanie przebranego zań skazańca na specjalnym urządzeniu. Marcjalis wspomina wreszcie nieszczęśnika, który odgrywał przed widownią  słynny epizod z wczesnej historii Rzymu. Jako Mucius Scaevola (mańkut) opala swą rękę w ogniu. (Scaevola miał w ten sposób dowieść swojego męstwa w obliczu etruskiego króla).

   Do mitologizacji widowiska odniósł się także Tertulian nieprzejednany krytyk rzymskiej religii i związanych z nią obyczajów. Z jego przekazu wynika, że publiczność mogła obejrzeć na arenie samokastrację nieszczęśnika odgrywającego słynną scenę z mitu o bogini Kybele i jej kochanku Attysie, który pozbawił się męskości pragnąc w całości oddać się bogini. Historycy sądzą, że w tym przypadku skazańca postawiono przed bolesnym wyborem- albo pozbawi się przyrodzenia, albo zostanie zabity (podobny motyw pojawia się u Thietmara, kiedy  przybici do mostu cudzołożnicy w kraju  Bolesława Chrobrego dostawali nóż, dzięki któremu mogli się „wyrwać z opresji”). 

   Pozbycie się ciał

   Co robiono z ciałami skazańców? Przy ówczesnym stanie higieny bez wątpienia stanowiło to ogromne wyzwanie. Niechętni wobec Kaliguli historycy rzymscy utrzymywali, że regularnie karmił on ludzkimi ciałami dzikie bestie, które utrzymywano w Rzymie.  Ale byłoby to zjawisko raczej wyjątkowe. Częściej wrzucano je do zbiorowych mogił, chociaż w Rzymie istniały i miejsca, gdzie publicznie eksponowano ciała skazańców aż do ostatecznego rozkładu. Chętnie także (co musi nas szokować) wrzucano je do Tybru, co wiele razy skutkować miało epidemią (epidemią skończyła się  jedna z naumachii, po której setki ciał „marynarzy” pływało na jednym ze sztucznym zbiorników wodnych,).

   Venationes

   W amfiteatrze zwierzęta obok pokazów tresury  walczyły w nierównej walce z  uzbrojonymi tzw. (venatores/bestiarii) lub wykonywały wyrok rozszarpania bezbronnej ofiary. Specjalnie szkolone i głodzone często jednak niechętnie opuszczały klatki i odmawiały walki. Wówczas zmuszano je do tego rozgrzanym prętem bądź przeganiano wiązkami zapalonej słomy. Byki już w czasie walki rozjuszano wbijając im w ciało małe płonące ostrza. Zwierzęta zaś szczególnie niechętne walce spinano łańcuchami, co musiało w końcu doprowadzić do konfrontacji. 

   Pozostające w  dyspozycji cesarzy zasoby pozwalały na organizację prawdziwych rzezi. W czasie cyklu zawodów związanych z otwarciem Koloseum w 80 roku n.e. życie straciła niewyobrażalna liczba 9 tysięcy sztuk. Kilkadziesiąt lat później triumfy Trajana  na wschodzie uświetniono 10 tysiącami ubitych  zwierząt (przewyższając Flawiuszy). Zestawiano przy tym wszelkie pary zwierząt żyjących w różnych środowiskach naturalnych. Czasem dochodziło do dość kuriozalnych konfrontacji, jak walka niedźwiedzia z foką czy pytonem. Uwagę Marcjalisa szczególnie przykuła potyczka nosorożca z niedźwiedziem. Ten pierwszy- jak zauważył poeta- był zupełnie niezainteresowany swym przeciwnikiem.  Jednak  gdy został odpowiednio rozjuszony, błyskawiczną szarżą wyrzucił niedźwiedzia wysoko w powietrze, raniąc przy tym śmiertelnie.  W walce z bykami zręcznością popisywali się  Tesalowie, którzy w pełnym galopie z wielką wprawą łamali karki uciekających byków (łapali linami za rogi  po czym gwałtownie je przyciągali). Niejednokrotnie zalewano arenę, każąc zwierzętom walczyć w wodzie. W 2 r. p.n.e. w specjalnie przygotowanym basenie zabito w ten sposób 38 krokodyli. Tradycja wykorzystania zwierząt do wykonywania kar śmierci poprzedzała zresztą walki na arenie. Już Lucjusz Emiliusz Paulus po serii oszałamiających zwycięstw  w III wojnie macedońskiej  w roku 167 p.n.e. w czasie świętowania sukcesów wydał dezerterów z własnej armii na stratowanie przez słonie.

Zwierzęta angażowano- jak wiadomo- również w scenach mitologicznych. W jednej z nich postać przebrana za Dianę, patronkę łowów, przeszyła włócznią prośną świnię, która w agonii wydała na świat potomstwo (zapewne właśnie obejrzenia porodu oczekiwała widownia). W ten sposób zobrazowano podwójną funkcję Diany- patronki łowów i narodzin. Wymuszony poród  cielęcia na oczach widowni wspomniał także sam  Tacyt.

       Zakończenie

   Kilka słów komentarza. Tekst nie ma służyć jakiejkolwiek etycznej ocenie cywilizacji rzymskiej. Byłoby to zadanie niezwykle trudne, a przy tym z góry obciążone błędem anachronizmu. Człowiek współczesny,  który w tzw. państwach cywilizowanych w dużej mierze oddalił od siebie śmierć i cierpienie (względny pokój, brak kar cielesnych, oderwanie konsumenta od produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego, masowe użycie środków przeciwbólowych i znieczulających, idea praw naturalnych przysługujących każdemu człowiekowi etc.) miałby trudności ze zrozumieniem roli przemocy w świecie antycznym. Człowiek starożytny od narodzin zanurzony był w niezwykle brutalnej rzeczywistości. Od dzieciństwa wychowywany biciem nie uważał niewolników czy przedstawicieli niższego stanu za istoty obdarzone równym mu człowieczeństwem. Walcząc na wojnach oglądał pola zasłane okaleczonymi ciałami poległych. Przy żałosnym stanie ówczesnych służb policyjnych i dość niewydolnej władzy centralnej chciał naocznie upewniać się o tym, że przestępcy są odpowiednio karani.  Stąd też wiszące przed bramami miast zwłoki przestępców czy pokazy publicznych kaźni nie mogły wywoływać większego poruszenia.  Trudno powiedzieć jak częstym zjawiskiem było nasycanie oczu podcinaniem gardeł walczących nieszczęśników w czasie wystawnych uczt rzymskich senatorów, ale wiemy, że ściany jadalni w domach bogatych Rzymian ozdabiano niekiedy brutalnymi scenami walk gladiatorów. Fakt odnalezienia w Pompejach terakotowej butelki  służącej do karmienia dziecka z wyobrażeniem gladiatora dość chyba mówi o rzymskiej mentalności.

   Z jednej jeszcze powodu należy powstrzymać się od ferowania wyroków. Materiał, który wyselekcjonowałem ma w dużej mierze charakter anegdotyczny. Są to pojedyncze wzmianki w źródłach różnego rodzaju (prawnych, literackich, epigraficznych, archeologicznych), trudno na ich podstawie wyrokować o skali występowania podobnych zjawisk w kulturze rzymskiej.
Jedno jest pewne cywilizacja rzymska pozostaje wyjątkowa pod względem instytucjonalizacji i różnorodności form krwawych widowisk, które stały się trwałym elementem jej tożsamości. Najbardziej uderzające są właśnie tkwiące w rzymskim okrucieństwie elementy rozrywki i przyjemności. Obserwowanie cierpienia zadawanego w sposób wyrafinowany było jednym z niewielu luksusów, na które mógł sobie pozwolić przeciętny zjadacz państwowego chleba w Rzymie.

P.S. Trudno na koniec nie uczynić odniesienia do mitu średniowiecza (obie epoki uwielbiam w równym stopniu), które zupełnie niesłusznie uważane jest za epokę wyjątkowo okrutną w dziejach ludzkości. 

P.S. 2 Druga część obejmie prawo karne, dyscyplinę w wojsku oraz traktowanie niewolników.


Pisząc tekst wykorzystałem m.in.
D. L. Bomgardner, The Story of the Roman Amphitheatre, London- New York 2000.
C. M.Coleman, Fatal Charades- Roman Executions Staged as Mythological Enactments, in: The Journal of Roman Studies, vol.80, (1990), s. 44-73.
M. Jaczynowska, Religie świata rzymskiego, Warszawa 1990.
G. Jennison, Animals for Show and Pleasure in Ancient Rome, Manchester 1937.
I. Kaczor, Deus, Cultus, Ritus. Studium na temat charakteru religii starożytnych Rzymian, Łódź 2012.
D. G. Kyle, Spectacles of Death in Ancient Rome, London-New York 1998.
K. Nossov, Gladiator. Rome's Bloody Spectacle, Osprey Publ. 2009.
P. Plass, The Game of Death in Ancient Rome, Wisconsin 1995.
H. Scullard, Festivals and Ceremonies of The Roman Republic, London 1981.

T. Wiedemann, Emperors and Gladiators, London-New York 1992,


6 comments:

  1. Wciagajacy artykuł, mimo brutalnej, historycznej tresci :)

    ReplyDelete
  2. Czekam z niecierpliwością na teksty poświęcone prawu rzymskiemu!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Miło, że tu zaglądasz. Jeśli chodzi o prawo rzymskie, to oczywiście będzie, ale raczej karne (z nawiązaniem do średniowiecza). Cywilne chyba się nie sprzeda:)

      Delete
  3. Trymusie, ogromnie miło widzieć Cię ponownie piszącego! Oczekuję kolejnych wpisów i liczę, że to powrót na dłużej do blogowania.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cóż,mogę tylko obiecać większą systematyczność. Najbliższe plany to Czarna Śmierć i kolejna część rzymskiego okrucieństwa.

      Delete
  4. Bardzo ciekawy blog. Znam Cię z wykopu i zawsze chętnie czytam twoje wypowiedzi

    ReplyDelete

Zapraszam do komentowania (także osoby niezarejestrowane!)