Tuesday 21 August 2012

Procesy zwierząt w średniowieczu


     Procesy zwierząt należą do najciekawszych epizodów europejskiego sądownictwa. W czasach, gdy stawiano teologiczne pytanie o to, czy zwierze ma duszę, a zatem czy jest świadome popełnionych czynów  częstokroć pozytywna odpowiedź nakazywała zapewnić mu sprawiedliwy (w ówczesnych kategoriach) proces. Postępowania wobec zwierząt były sformalizowane, nie odbiegały jednocześnie w znaczący sposób od procesów dotyczących ludzi. Zwierzęta stawały się podejrzanymi, bywały aresztowane, a w lochach czekały na rozprawę ( w trakcie której rejestrowano przypadki przyznania się do winy (sic!)).



   Najsłynniejsza tego typu sprawa dotyczy „maciory z Falaise” W 1387 r. odbyła się słynna sprawa maciory- sprawcy pogryzienia trzyletniego dziecka, które zmarło na skutek odniesionych obrażeń. W toku postępowania dowiedziono bezsprzeczną winę zwierzęcia. Egzekucja odbyła się na pobliskim rynku. Ku uciesze gawiedzi była (jak to w owych czasach) publiczna. Wystarczy dodać, że spędzono wszystkie kabany z okolicy, aby pod wpływem widowiska zostały raz na zawsze odwiedzione od popełnienia podobnej zbrodni . Pierwszym elementem kwalifikowanej kaźni było przeciągnięcie świni- przytroczonej do zaprzęgu- dookoła rynku. Następnie odcięto jej ryj i nacięto nogę ( rany odpowiadające obrażeniom dziecka), po czym powieszono do góry dla wykrwawienia. Po wszystkim została spalona, a jej prochy rozrzucono za murami. Zdawać by się mogło, że stereotypowe ciemne średniowiecze było jedyną epoką, w której podobne sytuacje mogły mieć miejsce. Nic bardziej mylnego. Procesy, ekskomuniki oraz klątwy rzucane na zwierzęta najczęściej miały miejsce w wiekach XVI-XVII  (między innymi proces delfinów w Marsylii w 1596 roku czy zwierząt hodowlanych w Rouvre w 1452). Stado frankfurckich świń, które zjadły dziecko poddano egzekucji, a ich ścierwo wrzucono do rzeki (1533 r.) Czasem cierpiącym głód społecznościom z trudem przychodziła akceptacja marnowania mięsa zabitych zwierząt. Tak było w 1578 roku w Gent (dzisiejsza Belgia), kiedy połowa mięsa została wystawiona na sprzedaż, a druga w ramach rekompensaty, trafiła na rodzinny stół ofiary. Jeszcze w innym przypadku ciało krowy, która śmiertelnie uderzyła wieśniaczkę przepadło, a użytek zrobiono jedynie ze skóry. W przypadku zwierząt szczególnie cennych (jakimi  bez wątpienia  były konie) zasądzano konfiskatę na rzecz poszkodowanego.



     Posiadamy cały szereg przekazów dotyczących sankcji kościelnych wymierzonych przeciw szkodnikom. Miejscowi biskupi mogli w takim przypadku skorzystać z całkowicie typowego katalogu kar prawa kanonicznego. W roku 824 (data otwierająca problem ekskomunikowania szkodników, w poszukiwaniu analogicznej zamykającej zjawisko jesteśmy zmuszeni zatrzymać się w roku 1845 (!)) w Dolinie Aosty we Włoszech miejscowe krety zostały obłożone (musimy przyznać, że z ich perspektywy niezbyt dotkliwą) karą ekskomuniki. Plaga chrząszczy, która zaatakowała szwajcarskie miasteczko pod koniec XV wieku dostała przynajmniej możliwość wytłumaczenia się przed biskupem. Podobną politykę (wzywanie przed sąd, a w przypadku niestawienia obłożenie ekskomuniką bądź rzucenie klątwy) stosowano wobec szczurów, szarańczy, myszy, ślimaków i natarczywego ptactwa. Szczęśliwie nieświadome istoty mogły liczyć na „obrońcę”, który starał się dowieść ich niewinności. Z takiego prawa skorzystały (?) termity oskarżone w XVIII wieku o niszczenie własności kościelnej.


     Już w 846 roku synod w Wormacji nakazywał uduszenie przebywających w ulu pszczół, które doprowadziły do śmierci jednego z mieszkańców. Zaznaczano, że uduszenie owadów ma zapobiec produkowaniu miodu, który miałby w tych okolicznościach demoniczne właściwości (niechybnie łączono zajście z diabelskim podszeptem). Konieczność stosowania sankcji kościelnych była legitymizowana szczerym, głębokim przekonaniem, iż wszelkie plagi zsyłane są jako narzędzia Szatana (instigante sathana, per maleficium diabolicum). Stąd też naturalnym krokiem wydaje się zawierzenie owych spraw Kościołowi, który mógł wykorzystać egzorcyzmy, czy chociażby święconą wodę przeciwko diabelskim dopustom. Kiedy środki te okazywały się niewystarczające usiłowano uzyskać oficjalną klątwę papieską (Lucerna 1660 r., Piuro, Chiavenna 1770 r.).



     Odmienną kategorię stanowią przypadki, kiedy (przynajmniej w oczach współczesnych sprawie) obie strony- zarówno zwierze jak i człowiek zawinili tym samym. Zoofilia, w oczach Kościoła jeden z najcięższych grzechów, wiązała się najczęściej ze spaleniem żywcem podejrzanych. W 1596 roku w Montpellier na stosie zginął mężczyzna z osłem. Zwierze, które wierzgało kopytami zostało ich pozbawione przez kata tuż przed podpaleniem. Podobne, zaskakujące zestawienia (m.in. mężczyzna- krowa 1546; mężczyzna- maciora 1466 Corbeil; mężczyzna-klacz Niederrad 1609) pojawiają się w archiwach sądów europejskich do końca XVIII wieku. Jeszcze jeden przypadek niejaki Guyart został powieszony w 1606 r. w Chartres. Jego wspólniczka, którą była suka, została śmiertelnie uderzona w łeb i wraz z mężczyzną spopielona na stosie.



Zwierzęta łączone od zawsze z kultem Szatana bądź heretyckimi obrzędami bywały palone na stosie, w związku z oskarżeniami o herezję, bluźnierstwo, satanizm i czary. Kobietom oskarżonym o czary, a w rezultacie topionym w skórzanym worku często towarzyszyło zwierze, kojarzone z okultyzmem. Chociaż w wielu przypadkach ograniczano się do jego podobizny. Zdarzało się, że samo zwierze było palone na stosie pod zarzutem kacerstwa (herezji). Taką karę zgotowano kogutowi w Bazylei. Podzielił on los trudnej do oszacowania grupy kogutów, których jedyną winą było znoszenie jaj- wbrew naturze. Doszukiwano się w tym bezsprzecznego udziały sił mroku. Świnia która dopuściła się świętokradztwa (odważyła się pić poświęconą wodę) została powieszona w 1394 roku w Mortaign. Niewiele więcej szczęścia miała maciora, która nie bacząc, że jest dzień postu, jak gdyby nigdy nic zjadła dziecko, narażając się na sankcje kościelne.



W zasadzie procesy zwierząt zarzucono w XVIII wieku. Co więcej do tego czasu doprowadzano, w toku legalnego postępowania, do skazania przynajmniej kilku wilkołaków (m. in. słynnego Jeana Grenier ) . Nie oznacza to, że nie natkniemy się na nie w czasach niepokojąco nam bliskich. Jeszcze w 1864 roku na Słowenii została osądzona (sic!) i poćwiartowana świnia, która złośliwie pozbawiła dziecko uszu…


3 comments:

  1. Dziękujmy że żyjemy w tych czasach. Zawsze średniowiecze mnie przerażało.

    ReplyDelete
  2. Z jakiego źródła Pan korzystał pisząc ten artykuł?

    ReplyDelete
  3. pisdzioszka:)

    ReplyDelete

Zapraszam do komentowania (także osoby niezarejestrowane!)