Sunday 31 March 2013

Zaskakujące rysy średniowiecznej pobożności


   Ogromnym uproszczeniem byłoby  rozciągać wyidealizowany obraz gorliwych, zdyscyplinowanych i posłusznych wiernych na całe społeczeństwo średniowieczne. Przekonanie o  wszechogarniającej, wszechpotężnej władzy Kościoła w kształtowania świadomości ludu jest co najmniej naiwne. Źródła nie pozostawiają suchej nitki na tym stereotypowym wyobrażeniu  ówczesnej religijności .  Pomijam tu rozmyślnie wielkie ruchu kontestacyjne, które na sztandarach niosły znieważanie przyjętej i uświęconej tradycją pobożności. Dlatego nie przeczytacie poniżej (skądinąd prawdziwych i szalenie interesujących) wzmianek o husytach ubierających się w ornaty, dzierżących kielichy i inne precjoza w wyszydzającym pochodzie wokół zdobytego klasztoru, odrąbujących głowy cudownych figur.Rzucimy bowiem oko na codzienne, szare zmagania przeciętnego ówczesnego pasterza z jego niesforną trzodą w typowej polskiej parafii przełomu XIV i XV wieku. 

Literatura kaznodziejska i moralizatorska schyłku epoki do znudzenia z rozwodzi się nad lekceważeniem przez gmin obowiązków religijnych, nonszalanckim podejściem do praktyki i pełnej rezerwy (i zdrowego rozsądku ?) postawy wobec podstawowych prawd wiary.  Słowa Konrada z Waldhausen (przypadek czeski, ale charakterystyczny dla epoki) trafnie malują stosunek przeciętnego parafianina do treści religijnych. „ gdy kaznodzieje  mówią wam  o radości niebiańskiej, nic na to nie zważacie, gdy zaś słyszycie o mękach piekielnych, to wam się one zdają bajkami”. Inny kaznodzieja konstatował, że chociaż duża część laików posiada niezłą wiedzę o prawdach wiary, ale za to  w nic nie wierzą. Oczywiście nie należy szczególnie zawierzać naturalnie wyrazistym źródłom, które powstały w celach moralizatorskich.  Jednakże  czeski humanista, piszący w zupełnie odmiennym celu, Bohuslav  Hasistejnsky woła jeszcze głośniej ”nie  mają żadnej wiary; niebo, Bóg to dla nich zmyślona bajka, u nas nawet mały pacholik piekła się nie boi”. Rzecz jasna ktoś kto utożsamiałby wymienione postawy z racjonalnym ateizmem popełniłby wielki błąd anachronizmu. Wypływały one bowiem przeciwnie- z ignorancji, powierzchownej wiary i z prymitywnego życiowego doświadczenia (Bóg nie wysłuchał mnie wiele razy- najpewniej nie istnieje etc.).




   Najbardziej widomym objawem stosunku wiernego do przeżywania wiary jest postawa wobec  miejsc i czasu świętego.  Odkąd siec parafialna pokryła ziemie Polski(XIII-XIV w), kościół stał się budynkiem użyteczności publicznej. Tu odbywały się sądy, sejmiki, narady etc.  Nie trzeba dodawać, że dochodziło w ich trakcie do scen gorszących.  Ale również w czasie odprawiania obrzędów religijnych zachowanie uczestników odbiegało dalece od wzorca. Czymś nagminnym były głośne rozmowy w czasie mszy, przetykane donośnym śmiechem z niewybrednych żartów.  Szczególnie utyskiwano na obyczaje młodzieży (na chleb i  młodzież narzeka się od zawsze). Młodzi chłopcy ku zgorszeniu duchowieństwa zaczepiali młode dziewczęta, rzucając w nie kamieniami.  Te zaś starały się jak mogły przypodobać kawalerom. Czyniły to nieskromnym ubiorem, wymownym spojrzeniem i gestem. 

  Uderza również rozróżnianie poszczególnych części Mszy według ich wagi. O ile w czasie Podniesienia wszyscy milkli, padając na kolana, to głoszenie homilii traktowano jako swoisty przerywnik w sprawowaniu nabożeństwa.  Szepty przechodziły w głośne, wesołe dysputy, a nieruchomy dotąd tłum  zaczynał się przemieszczać. Jeszcze większe zamieszanie towarzyszyło Ofiarowaniu, kiedy to dawnym zwyczajem chłopi ruszali do ołtarza z darami w naturze. Wzdłuż nawy defilowały kury, świnie, kosze wypełnione jajami. Nie mogło to nie zwrócić uwagi satyry protestanckiej. Mikołaj Rej wyśmiewał ten zwyczaj, mówiąc „kury wrzeszczą , świnie krzyczą, na ołtarzu jajca liczą”  Charakterystyczne jest także przydawanie momentowi przeistoczenia charakteru magicznego. Większość wiernych poprzestawała na obserwowaniu konsekracji wierząc, że ten kto ją ujrzy nie umrze danego dnia, zdobędzie na dodatek gwarancję szczęścia na kolejne dni. Stąd też charakterystyczne w średniowiecznych miastach "wpadanie" na kolejne mszy tylko na moment konsekracji hostii dla zagwarantowania sobie powodzenia i szczęścia.

Również zasobność prowadziła do zróżnicowania postaw. Prosta wiejska baba przyzwyczajona przesiadywać całą niedzielę w świątyni żywo kontrastowała z zasobnym rycerzem, kupcem, który nie mógł wysiedzieć nawet pełnej godziny w kościele. Ci ostatni ze szczególną drwiną podchodzili do kazań, wyśmiewając je jako bajki niewykształconego komedianta. W Polsce schyłku średniowiecza spotykamy również tłumne wychodzenie wiernych z kościoła z powodu niestosownej wg nich treści kazania. Jak widać wierni potrafili manifestować swe niezadowolenie nierzadko skuteczniej niż to czynią dzisiaj.


6 comments:

  1. Niech autor tego bloga napisze do mnie na epublic@epublic.com.pl bo mam dla niego ofertę publicystyczną w czasopiśmie :)

    ReplyDelete
  2. Super i w ten sposób dodałem blog do ulubionych

    ReplyDelete

Zapraszam do komentowania (także osoby niezarejestrowane!)