Wyobrażenia przeciętnego Europejczyka o
Grecji klasycznej, w szczególności zaś o ówczesnych Atenach, skażone
są optyką narzucaną przez ideały świata XX- wiecznych demokracji liberalnych.
Systemy te i rozpostarta wokół nich ideologia sięgają swymi mackami do
starożytności, poszukując swej historycznej tożsamości. Poszukiwanie to ma za
zadanie w sposób widomy odciąć się od rzekomej religijnej
opresyjności i fanatyzmu cywilizacji średniowiecza, przeciwstawiając jej epokę triumfu rozumu i wolności - pochopnie przypisywanych starożytności.
Greckie polis było,
wbrew temu, co się najczęściej o nim mówi, wspólnotą w największym stopniu
przesiąkniętą religijnością i irracjonalizmem. Właściwie poleis nie
były związkiem samych ludzi, a sakralną wspólnotą mieszkańców związanych
szczególną umową i gwarancją opieki z lokalnymi bóstwami.
Jakiekolwiek wystąpienie przeciwko owej uświęconej tradycją umowie było
wykroczeniem godzącym w podstawy rozwoju całej społeczności. Starożytność w żadnym wypadku nie znała współczesnego rozdziału na
to, co świeckie i boskie. Podział ów, jakby to paradoksalnie nie
zabrzmiało, przyniosło dopiero chrześcijaństwo- choć i ono szybko o
tym zapomniało.
Sekcje zwłok.
Odrzucenie pokładów narosłych przez stulecia
mitów dotyczących średniowiecza każe w sposób radykalny zrewidować pogląd,
jakoby chrześcijaństwo zaprzepaściło doskonale rozwijającą się w starożytności
naukę anatomii.
Tabu o charakterze religijnym przeszło tysiąc
lat blokowało możliwości przeprowadzania sekcji zwłok zarówno wśród Greków, jak
i Rzymian. Właściwie w całej historii antyku śródziemnomorskiego jedynie
Herofilos z Chalcedonu przeprowadzał regularne sekcje zwłok. Należy
dodać, że czynił to dopiero na przełomie IV i III wieku p.n.e.
Niestety źródła wskazują, że miłość do nauki nakazała mu nadto zgłębiać tajniki
wiwisekcji na zupełnie żywych już obiektach- ówczesnych kryminalistach. Zarówno
przed nim, a zatem w Grecji klasycznej, jak i po nim dokonywanie sekcji było
surowo wzbronione jako najcięższe przestępstwo religijne. Rozwój anatomii
musiał zadowalać się badaniem zwłok zwierząt aż do XIII wieku, a zatem do
czasów tonących w mrokach średniowiecza. Ciało zmarłego miało w przekonaniu
Greków charakter sakralny i naruszenie jego integralności mogło wywołać gniew
bogów; samo dotykanie zwłok przynosiło największą zmazę , a traktowanie ich
narzędziem ostrym musiało bez wątpienia zaprzepaścić szansę denata na
funkcjonowanie w zaświatach. Dopiero zatem chrześcijaństwo zrewolucjonizowało
podejście do problemu autopsji. Przez całe średniowiecze nie pojawił się żaden
autorytatywny zakaz (natury ogólnej) uprawiania tego procederu. Co
więcej, papież Innocenty III gorliwie wprost zachęcał, aby badać w ten sposób
ciała osób zmarłych w niewyjaśnionych okolicznościach. XIII wiek był przeto
okresem rozwoju tego- zaniedbywanego w starożytności- działu medycyny.
Palenie książek, trucie ich autorów.
Ateny, w zasadzie niesłusznie, jawią się nam
jako kolebka wolnomyślicielstwa i suwerennego intelektualnego wyboru jednostki.
Pierwszy w historii przypadek wrzucenia w ogień
książki z powodów religijnych, wrzucenia- dodajmy- z rozkazu władzy,
odnajdujemy w złotej epoce demokracji ateńskiej. Wówczas to, w 411
r. p.n.e., słynny Protagoras za publiczne głoszenie o tym, iż o bogach nie może powiedzieć ani czy istnieją, ani czy
nie istnieją został skazany na wygnanie, a pisma
jego oficjalnie wydane na spalenie. Każdy, kto takowe posiadał winien
je wówczas oddać, aby zadość uczynić publicznej i ponurej
ceremonii. Prześladowań z powodów religijnych i światopoglądowych
doznało zresztą wielu wybitnych Ateńczyków; wymieńmy tylko tych najbardziej
znanych: Anaksagorasa, Sokratesa i Eurypidesa. Jak pokazał Sokrates,
Grecy woleli wykorzystać wolność słowa do skłonienia wielkiego mędrca do
wypicia cykuty, aniżeli usłuchać jego zbawiennych rad. Niestety,
wiele z nich uznano wówczas za przejaw niewiary filozofa w
państwowych bogów, a na to żaden wolny Ateńczyk pozwolić sobie nie mógł (szczególnie niechętnie przyjmowano kwestionowanie zasad demokracji).
Zamach Kylona.
W VII wieku p.n.e. doszło w Atenach do
oligarchicznego zamachu stanu zorganizowanego przez wpływowego arystokratę,
niejakiego Kylona. Zamach, jak zamach- było ich wówczas wiele. Ten jednak
zapisał się w świadomości Greków wstrząsającą zbrodnią, na zawsze kładącą się
cieniem na ich wyobrażeniach o własnej państwowości.
Zepchnięci na Akropol buntownicy, opuszczeni w międzyczasie przez samego
prowodyra, weszli w pertraktacje z resztą Ateńczyków. Stanęło na tym, iż dawnym
zwyczajem mogą liczyć na azyl sakralnego miejsca, jakim było owo wzgórze.
Niestety, wojownicy z ateńskiego rodu Alkmeonidów naruszyli świętą
tradycję, dokonując bezprzykładnej rzezi na przebywających tam
buntownikach. Pamięć o straszliwej zbrodni przetrwała wiele stuleci.
Niejednokrotnie bowiem jeszcze przyszło zapłacić potomkom owego splamionego
religijną zmazą rodu za błędy swych przodków. Już pod koniec VII
wieku powołano specjalny trybunał do osądzenia wykroczenia. Oprócz wygnania
wszechpotężnego rodu, zarządzono nadto ekshumację ciał wszystkich
jego nieżyjących członków i wyrzucenie ich poza granice
Attyki. Doskonale owe wydarzenia obrazują przemożny wpływ, jaki lęk
przed religijną zmazą- miasma- wywierał na najważniejsze decyzje
polityczne w ówczesnych Atenach.
Omijaj Ateny, wiedźmo !
Mało kto dziś wie, że w IV
wieku p.n.e. doszło w Atenach do prawdziwie zbiorowej psychozy,
która zapisała się pierwszym w historii Europy masowym polowaniem na
czarownice. Osobliwością ówczesnego prawa, na poły jeszcze rodowego, była
odpowiedzialność zbiorowa. Przewidziana za uprawianie czarów kara śmierci
dotykała całą rodzinę oskarżonej osoby. Dość powiedzieć, że kobieta imieniem
Theoris, mieszkanka Lemnos, została publicznie spalona za
nekromancję z donosu sławnego Demostenesa. Sposób wykonania kary- upatrujący w
ogniu jedynej siły zdolnej oczyścić miasto z nałożonej przez
czarownicę zmazy- zawdzięczała późniejsza Europa właśnie Grekom.
Siecz na rozkaz Aresa
Jak już wykazaliśmy, dość prymitywna religijność
oraz towarzyszący jej powszechny lęk przed czynem zdolnym ściągnąć karzący
gniew bogów przenikały każdy element życia ówczesnego Greka. Jednym z
najbardziej obciążonych nimi sfer była szeroko pojęta wojskowość. Żadna wręcz
armia nie mogła wyruszyć do boju bez zasięgnięcia opinii wieszczki bądź
wróżbity. Jak bardzo baczono na głos przemawiających przez nie bogów, pokazuje
przykład Sparty, która oficjalnie odpowiedziała posłom Aten, alarmującym o
zbliżającej się do wybrzeży ogromnej armii Dariusza, że wojska jej nie mogą
wyruszyć przed pełnią księżyca. Niepomyślna odpowiedź bogów paraliżowała zatem
wielkie kampanie wojskowe, opóźniane do chwili otrzymania pozytywnych od nich
znaków. Dotarcie na pole bitwy nie rozwiązywało problemu, bowiem wyruszenie do
ataku bez dopełnienia formalnych obrzędów były w oczach Greków samobójstwem. I
tak pod Platejami niezłomni Spartiaci przez długi czas nieruchomo, z bronią u
nogi, znosili ostrzał łuczników wroga, cierpliwie czekając na to aż bogowie
dadzą swój znak. Bogowie nie tylko przemawiali, ale i czynnie wspomagali
walczące strony. Historycy ówcześni przekazali nam barwne opisy zupełnie
historycznych bitew, w których to widziano chociażby półboskiego Tezeusza
gromiącego Persów pod Maratonem.
Zachowanie wobec pokonanego wroga także
regulowały prawa i wyobrażenia religijne. W dawniejszych czasach, jeszcze w
epoce archaicznej jeńców brano tylko po to, aby złożyć po chwili w krwawej
ofierze bogu, któremu przypisywano zwycięstwo. Później było niewiele lepiej.
Masakry jeńców na polach bitew, wyrżnięcie całego miasta albo zaprzedanie
dzieci i kobiet w niewolę było powszechnym elementem rzemiosła wojennego.
Obliczono, że w ok. 35% przypadków zdobyte miasta były świadkiem powszechnej
rzeźni bądź zaprzedania mieszkańców w niewolę. Dalece kontrastuje to z
obyczajem średniowiecza, w którym to w zasadzie wojna była sportem
szlachty; ta zaś wolała wziąć pokonanego w niewolę, aby otrzymać zań okup,
aniżeli dokonywać bezsensownej i nieopłacalnej masakry. Oczywiście zdarzały się
i wówczas krwawe łaźnie, ale w dużo mniejszym stopniu.
Zdobyczne zbroje, broń i skarby nie mogły służyć
zwycięzcy, gdyż były budulcem (ułożone w stosie) tzw. tropaion- trofea poświęconego bogu. W czasach
klasycznych bogowie musieli się zadowalać już tylko częścią łupów- dziesięciną.
Pięta Achillesa
Szokująca do dziś niektórych praktyka
przechowywania, a także pielgrzymowania do cudownych relikwii chrześcijańskich
świętych jest jedynie kontynuacją starszej praktyki greckiej, w której to roiło
się od cudownych fragmentów ciał mitycznych bohaterów. Każdy zatem mógł przy
okazji obchodów wielkich świąt zwrócić swe oczy w przebłagalnym spojrzeniu na
specjalnie spreparowaną i przechowywaną część ciała mitycznego herosa.
(Dys)pozycja kobiety.
W największym skrócie: pozycja kobiety
odzwierciedlała najgorsze tendencje społeczeństw patriarchalnych. Można ją
porównać z sytuacją niewiasty w kraju kręgu muzułmańskiego, w którym szariat
rozciąga się na stosunki świeckie. Nie mogła ona zatem spacerować po mieście
bez towarzystwa mężczyzny ze swego rodu bądź męża, zmuszona była do przebywania
w oddzielnym skrzydle domostwa, w tzw. gineceum, gdzie zalecano jej
tkanie i wyszywanie tkanin. Małżeństwo było z zasady beznamiętnym kontraktem
wymiany między ojcem, a przyszłym mężem; kobiety nawet nie pytano o zdanie w
owej sprawie. Nie mogła uczestniczyć w spotkaniach z
zapraszanymi do domu gośćmi. Rzadko rozmawiała z mężem, który spędzał czas na
sympozjonach w towarzystwie uroczych heter. Żona była w zasadzie przeznaczona
do płodzenia dzieci, a zatem pełniła rolę gwarancji zachowania kultów
rodzinnych.