Tuesday 23 April 2013

Wikingowie odkrywają... wikingów dla Ameryki



O ile rogaty hełm jest czystym produktem popkultury, to drugie z kolei nasuwające się skojarzenie ze światem wikingów- długie łodzie- jest jak najbardziej prawidłowe. Synowie Północy- podobnie jak niegdyś Grecy - byli  (niejako konieczności) znakomitymi żeglarzami, a zarazem i mistrzami w dziedzinie  szkutnictwa. Łódź towarzyszyła Normanowi od narodzin do metafizycznej podróży pośmiertnej. Jej czerwone żagle mroziły krew w  żyłach bezbronnych  mieszkańców  od bogatego Konstantynopola do wybrzeża dzisiejszej Kanady. Znakomite wykorzystanie naturalnych właściwości drewna, którego struktury nie naruszała piła dawało wyśmienite  wprost rezultaty.  Pewien niemal współczesny nam  człowiek zapragnął na własnej skórze przekonać się o klasie wikińskiej łodzi.


Magnus Andersen  postanowił w roku 1893 pokonać odległość dzielącą wybrzeża Norwegii od Stanów Zjednoczonych na współczesnej, zrekonstruowanej jednostce . Za wzór posłużył mu doskonale zachowany egzemplarz, odkryty ponad dekadę wcześniej w Gokstad. 











Idea budowy łodzi narodziła się w niezwykle interesujących warunkach. Podrażniona po raz kolejny duma Skandynawów, którzy dowiedzieli się o replice jednego ze statków Kolumba wystawianej w Chicago na czterechsetną rocznicę odkrycia Ameryki (1492-1893), zmobilizowała ich do pracy wokół koncepcji efektownego uzmysłowienia światu o wkładzie nieustraszonych wikingów w odkrywaniu nowego lądu. Nasi bohaterowie doskonale wiedzieli, że często bałamutne przekazy sag i ubogie w znaleziska stanowiska archeologicznie nie mają szans na przebicie się do powszechnej świadomości. 


W przedsięwzięcie zaangażował się bez mała cały naród, nie skąpiący datków na kosztowną budowę. Najlepsi konstruktorzy i rzemieślnicy kraju stanęli wobec trudności pozyskania odpowiednich materiałów. O ile znakomici  ich przodkowie nie mieli większych problemów w znalezieniu przeszło dwudziestometrowego dębu przeznaczonego na kil, to nasi konstruktorzy musieli go paradoksalnie sprowadzić  z... Kanady. Mimo tych problemów prowadzone w ekspresowym tempie prace uwieńczono już zimą 1893. Łódź ochrzczona wówczas mianem "Wikinga"  miała 24 metry długości,  przeszło 5 metrów szerokości, wraz z masztem pięła się na wysokość 15 metrów; całkowity koszt budowy wyniósł 12 tys. koron. 




Wielki  eksperyment, mający udowodnić światu możliwość dopłynięcia przez Leifa Erikssona do wybrzeży Ameryki  niemal tysiąc lat wcześniej, rozpoczął się 30 kwietnia 1893 r. Aby utrudnić przedsięwzięcie, postanowiono nie zatrzymywać się na kolejnych wyspach Oceanu Atlantyckiego- jak czynili wikińscy żeglarze.  Już w trakcie próby możliwości łodzi przeszły najśmielsze oczekiwania. Na próżno cztery nowoczesne żaglowce usiłowały dotrzymać kroku łodzi kapitana Andersena- osiągającej  prędkość dochodzącą do 11 węzłów .  Jednostka zachowywała się znakomicie na wzburzonej wodzie, a kapitan wielokrotnie podkreślał zaskakującą łatwość w sterowaniu. Żadna z burzy, które szalały na Atlantyku nie zrobiła wrażenia na konstrukcji.  Kadłub łodzi pracował perfekcyjnie unosząc się o kilkanaście centymetrów, co zmniejszało tarcie i pomagało uzyskiwać większą prędkość. Elastyczna konstrukcja, pozwalająca na  bezpieczne odkształcanie szkieletu o kilkanaście centymetrów znakomicie wznosiła niebezpieczeństwo potężnych fal. Ląd ujrzano już po rekordowych  27 dniach. 






Nasi bohaterowie zawijają do Chicago.







Po przybiciu do brzegu Nowego Jorku został ostatni etap- dopłynięcia kanałami rzecznymi na wystawę w Chicago poświęconą Kolumbowi i jego odkryciu.  Po raz kolejny ujawniła się wyższość konstrukcji wikingów, która przy płytkim zanurzeniu bez większych problemów przedzierała się tam gdzie współczesne łodzie nie miały by szans. Wreszcie przybito do miejsca uroczystości. "Wiking" stał się największą atrakcją obchodów,  kradnąc show genueńczykowi. Prasa całego świata zajęła się resztą. Niemal każdy  mógł przeczytać o pierwszych niezłomnych odkrywcach i ich niemniej dzielnych potomkach pragnących przypomnieć światu bohaterstwo swojej nacji. Sławna łódź pozostała w Chicago jako dar dla tamtejszego muzeum, w którym można ją oglądać do dziś.










1 comment:

  1. Bardzo fajnie opowiedziana historia - no i wreszcie ktoś, kto nie kojarzy świata wikingów wyłącznie z rogatym hełmem (obawiam się, że 99% ludności słysząc słowo: wiking, od razu przed oczyma ma tenże hełm;)). Fascynujące są historie dawnych podróżników i łowców przygód - tak b. za tym tęsknię, widząc współczesnych facetów, przyklejonych do telewizora i ciepłych kapci;)

    ReplyDelete

Zapraszam do komentowania (także osoby niezarejestrowane!)